Leopold Lis – Kula – najmłodszy pułkownik Piłsudskiego

 

Leopold Kula, wychowywany był w rodzinnym domu do patriotyzmu i w umiłowaniu polskości. Nic więc dziwnego, że już w wieku 14 lat, Leopold organizował tajne zebrania konspiracyjne dla kolegów z gimnazjum. Z relacji jego matki wiadomo, że działalność konspiracyjna odbywała się ze szwankiem dla edukacji – Leopold wagarował, jednak właśnie w czasie takich wagarów nad Wisłokiem, powstało tajne stowarzyszenie, które miało działać na rzecz walki o niepodległość.

Z opisu Aleksandra Kamińskiego, autora „Kamieni na szaniec” wiemy, że młody Kula, W wieku lat 16 wstąpił do rzeszowskiego Związku Strzeleckiego. Był w Strzelcu bardzo aktywny. Manewry strzeleckie obwodu  krośnieńskiego wizytował sam Piłsudski. On to zwrócił uwagę na młodego, odznaczającego się brawurą i świetnym wyszkoleniem strzelca. Zapewne dzięki temu już rok później młody Kula został przyjęty do konspiracyjnej Szkoły Oficerskiej Piłsudskiego, przyjął pseudonim „Lis”. Niedługo potem został adiutantem komendanta rzeszowskiego okręgu Strzelca, aby już w sierpniu 1914 roku wyruszyć jako najmłodszy oficer w armii, mając pod komendą 4, Kompanię, w oddziale Ryszarda Trojanowskiego, na krakowskie Oleandry.

Szlak bojowy Kuli wiódł przez Kielce, Krzywopłoty, Łowczówek, Jastków, Kamionkę Kostiuchnówkę, Kamieniuchę, Kuklę…

Pod Kostiuchnówką – według relacji ówczesnego lekarza pułkowego, Felicjana Sławoja – Składkowskiego, Lis-Kula, wykazując się wielkim poświęceniem i przede wszystkim fantastyczną orientacją, uratował cały 7. pułk od zagłady ze strony nadciągających z zaskoczenia od prawej flanki Rosjan. Te działania, oraz bezprzykładne poświęcenie, stały się potem nie tylko kanwą legionowych legend i opowieści, ale również powodem do mianowania w grudniu 1916 roku młodego porucznika na kapitana i dowódcę batalionu.

Niezłomny charakter Kula wykazał nie tylko na polu walki. W styczniu 1915 roku zdał w Wadowicach maturę, do której przygotowywał się… między bitwami, na postojach i w trakcie każdego popasu…

Kryzys przysięgowy z lipca 1917 roku doprowadził do internowania żołnierzy oraz samego sztabu wojsk Piłsudskiego. Zarówno marszałek, jak i szef jego sztabu, Sosnkowski, zostali osadzeni w Magdeburgu. Również Lis – Kula nie złożył przysięgi na wierność Austrii. Jednak on – podobnie jak wielu żołnierzy, został jednak wcielony do armii austriackiej. W przypadku Lisa -Kuli przeniesienie na front włoski było szczęściem w nieszczęściu. Doświadczenie jakie zdobył podczas walk we Włoszech miało zaprocentować w przyszłości. Zresztą zdobył tam nie tylko doświadczenie ale i niemałą sławę, kiedy podczas szturmu na włoską redutę pod Cordolezzo, zdobył ją prawie z marszu, choć Austriacy bez powodzenia atakowali umocnienia wcześniej już wielokrotnie. Ranny podczas tego brawurowego szturmu jedenastoma odłamkami granatu ręcznego, zdołał utrzymać pozycję i zdobył przy okazji sławę „szalonego Polaka”.

W styczniu 1918 roku Lis – Kula – świeży rekonwalescent, meldował się już Rydzowi – Śmigłemu, ówczesnemu dowódcy POW. Już kilkanaście dni później Kula objął służbę w Komendzie Naczelnej POW nr 3, a w lipcu tego roku został jej Komendantem Naczelnym.

Po kilku miesiącach wytężonej pracy agitacyjnej, szkoleniowej i dywersyjnej na terenie Rosji, Kula zarządził w listopadzie 1918 roku częściową mobilizację. Była to konieczność chwili, gdyż w październiku na Ukrainie ukonstytuowała się Ukraińska Rada Narodowa, która w połączeniu na zasadach federacji z coraz słabszą Austrią, miała za zadanie oderwać Ukrainę od Polski.
Po nieudanym marszu na odsiecz Obrońcom Lwowa, po rozbiciu polskich oddziałów kijowskich, Kula rozkazał niedobitkom przedzieranie się na Lubelszczyznę.

W Lublinie Lis – Kula objął dowództwo 2. batalionu 23. pułku piechoty, na czele którego ruszył na odsiecz atakowanej przez komunistów załodze koszar w Zamościu. Charakterystycznym dla siebie brawurowym atakiem z marszu, w ciągu pół godziny rozbił oddziały wroga i uwolnił z okrążenia oddziałek dzielnego komendanta Zosik – Tessaro.

Regularna kampania wojenna Leopolda Lisa – Kuli rozpoczęła się 2 stycznia 1919 roku. Wtedy to, pod komendą majora Wieczorkiewicza, wyruszył na front. W ciągu trwających kilka tygodni walk, najpierw pod rozkazami Wieczorkiewicza, potem wchodząc w skład grupy „Bug” generała Romera, wsławił się utrzymaniem frontu na odcinku Rawy Ruskiej oraz bojami pod Bełżcem, Machowem, Rudą Żurawicką, czy pod Poryckiem, gdzie w nocy z 1 na 2 marca dokonał ataku uprzedzającego na linię przeciwnika i kompletnie zaskakując Ukraińców, rozbił ich z minimalnymi stratami własnymi. Do niewoli dostał się wówczas sam ataman Prochowski, kilku oficerów, kancelaria sztabu, trzy działa z zaprzęgiem, 7 ciężkich karabinów maszynowych, tabory i 100 jeńców z 80 końmi…

Ta wiktoria nie uderzyła młodemu dowódcy do głowy. Mimo, że od dłuższego już czasu Piłsudski nalegał, aby Kula wrócił do Warszawy i rozpoczął organizowanie 1. pułku piechoty w Jabłonnie, Lis – Kula, nadal żądny wojny, wyprosił na marszałku możliwość dalszej służby w polu.

Okazja nadarzyła się już wkrótce. Z poruczenia Rydza – Śmigłego, ruszył na czele zaledwie stu żołnierzy do boju pod Torczynem, gdzie według informacji wywiadu stacjonowały oddziały Ukraińców. Zadanie Kuli było proste – zlikwidować nieprzyjaciela, nie było jednak łatwe – naprzeciw żołnierzy polskich okopały się dwa pułki przeciwnika. Kula postanowił więc zdobyć Torczyn wykorzystując osłonę nocy i zaskoczenie.

35 pp pod dowództwem porucznika Franciszka Tomsy – Zapolskiego zapadł naprzeciw linii wroga i przygotował się do ataku frontalnego. Sam Kula, wraz z 31 pp dokonał cichego oskrzydlenia pozycji przeciwnika od północy i ulokował się na tyłach ukraińskich oddziałów. Jednocześnie baterie artylerii pozostały w lesie, gotowe do ostrzału. Zaskoczenie nie było, niestety, pełne. Ukraińcy dowiedzieli się o przeciwniku i zaatakowali pierwsi. Otworzyli zmasowany ogień w kierunku oddziałów Tomsy – Zapolskiego, który zmuszony został tym samym do podjęcia natychmiastowych działań kontratakujących. Jednocześnie ogień Ukraińców nie pozwolił ukrytym w lesie bateriom rozwinąć pełnego ognia. Kula – zorientowawszy się w sytuacji, zmobilizował natychmiast oddział stu żołnierzy i ruszył do ataku na Torczyn od północy. Ponownie brawura i zupełne zaskoczenie przechyliły szalę zwycięstwa na stronę polską. Torczyn w krótkim czasie został wzięty, a pułki wroga rozproszone. Jednak nie zlikwidowane. Kilka punktów miasteczka ciągle było w rękach ukraińskich. Kiedy więc Kula, wraz z adiutantem dokonywał inspekcji zdobytego miasta, zza rogu ulicy, od strony szpitala polowego padły strzały. Lis – Kula upadł trafiony celnie, krwawiąc obficie z tętnicy. Całą noc trwała akcja ratująca życie dowódcy. Lekarze pułkowi dokonywali cudów, jednak ostatecznie, siódmego marca 1919 r. o godzinie 6. rano, Leopold Lis – Kula zmarł z upływu krwi.

13 marca 1919 roku w kościele garnizonowym w Warszawie odbyła się Msza święta w intencji odznaczonego pośmiertnie stopniem pułkownika młodego dowódcy, którego sam Piłsudski ukochał jak syna i któremu on sam złożył na trumnie wieniec z napisem: „Memu dzielnemu chłopcu Józef Piłsudski”. Po wielkiej manifestacji patriotycznej na Placu Saskim, z udziałem wojska i orkiestry, pociąg ze zwłokami pułkownika Lisa – Kuli, został odprawiony do Krakowa, a stamtąd do Rzeszowa, gdzie na cmentarzu Pobitno pochowano młodego bohatera.

Wojskowy szlak płk. Leopolda Lisa – Kuli i jego wojenne dokonania stały się kanwą dla wielu opowieści, pieśni i legend pułkowych. W 1932 roku, w trakcie odsłonięcia pomnika płk. Kuli, generał Rydz – Śmigły mówił: Wierność aż do śmierci Polsce i umiłowanie zawodu żołnierskiego – to cechy charakteru pułkownika Lisa – Kuli. Daleki od egoizmu, zawsze skromny, przekonany, że jeszcze za mało dał z siebie dla sprawy, z pogodą w sercu i z uśmiechem na ustach, radośnie szedł naprzód. Żołnierze o takich duszach to filary naszej armii i naszych cnót: męstwa i honoru.

Maciej Przybylski

Kategorie: Biogramy